Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/kaloryfer/ftp/migracja/mutyzm/wp-includes/post-template.php on line 293

Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/kaloryfer/ftp/migracja/mutyzm/wp-includes/post-template.php on line 293

Warning: count(): Parameter must be an array or an object that implements Countable in /home/kaloryfer/ftp/migracja/mutyzm/wp-includes/post-template.php on line 293

„Cicha Myszka” – Bajka terapeutyczna dla dzieci z mutyzmem wybiórczym

Czy słyszeliście o bajkoterapii? To pomocna metoda z której warto dodatkowo skorzystać w pomocy dzieciom borykającymi się z lękami. Za jej sprawą sam Rodzic może równolegle z psychoterapeutą wspierać swoje dziecko w oswajaniu lęków. O tym na czym polega bajkoterapia i jak ją stosować można przeczytać TUTAJ. Poniżej zamieszczam pierwszą i mam nadzieję, że nie ostatnią bajkę dla dzieci z mutyzmem wybiórczym, autorstwa Pawła Księżyka. Kiedy zapadnie zmierzch, poczytajcie ją swojemu dziecku do snu.

Bajka pt. „Cicha Myszka”

Drzwi otworzyły się z hukiem i do pokoju obok wbiegła gromada dzieciaków. Przekrzykując i przepychając się, zdejmowali kurtki i zrzucali czapki. Podniesione głosy i śmiechy słychać było nawet tutaj. Zaraz wpadną do środka i się zacznie. Myszka poczuła, że całe jej zrobione na szydełku ciało sztywnieje, a czerwone uszka, nosek i końcówki łapek czerwienieją jeszcze bardziej. Ukryta w kąciku chciała zapaść się pod ziemię.

Dzieciarnia wpadła do środka i każde rzuciło się na poszukiwanie ulubionych zabawek. Jak to dobrze, że stała na najniższej półce, schowana za wielką plastikową wywrotką. Może i chętnie by się z kimś pobawiła, ale nie lubiła, gdy siłą wyciągano ją na środek pokoju. Najbardziej lubiła Basię, dziewczynkę o brązowych oczach i ciemnych włosach zebranych w kucyki. Po cichu uważała ją za swoją przyjaciółkę, ale nikomu, nawet Basi, o tym nie mówiła. Nie wiedziała, co by na to powiedziała. Ma tyle przyjaciółek i koleżanek. Może by się nawet z tego zaczęła śmiać…

– Tutaj jesteś! – usłyszała znajomy głos Basi, gdy ta zajrzała na półkę, za wywrotkę.

– Dzisiaj pobawimy się w przyjęcie! – zarządziła dziewczynka, po czym razem z koleżanką Weroniką zebrały szydełkowe zwierzaki i usadziły przy niskim plastikowym stoliku. Każde siedziało na małym krzesełku i miało przed sobą różowy talerzyk i filiżaneczkę do herbaty. Naprzeciwko myszki zasiadł niebieski osiołek, po lewej wiewiórka, a po prawej miś.

– Zaczniemy od tego, że każdy się ładnie przedstawi i przywita. To jest przecież eleganckie przyjęcie! – powiedziała Basia.

Zaczęła wiewiórka:

– Dzień dobry jestem Kitka! Bardzo mi miło Was przywitać w moim leśnym domu!

Potem przedstawił się osiołek Filip, miś Tomiś i wreszcie przyszła kolej na myszkę. Ta nagle poczuła, jakby sznurkowa kokardka na jej szyi zaczęła się zaciskać. Nie mogła wydobyć z siebie głosu, chociaż wiedziała, co chciałaby powiedzieć – „Dzień dobry! Jestem Pippi!”

Zamiast tego zapadła cisza. Zupełna cisza. Wszyscy patrzyli na myszkę, a ta cała zesztywniała znowu chciała zapaść się pod ziemię. Czekali na to, co powie, a ta czuła, jakby jej łapki były całe z drewna, a uszka teraz to już na pewno świeciły jak dwa wielkie, czerwone słońca.

Przerwała to wreszcie Basia.

– To może czas teraz na spacer.

Wzięła Pippi na ręce, odeszły na bok i usiadły na parapecie przy oknie. Gdy siedziały tak blisko siebie, myszka poczuła, że drewniane do tej pory łapki rozluźniają się i wreszcie udaje się wypuścić oddech, który cały czas wstrzymywała. Przez jakiś czas wyglądały przez okno w milczeniu. Dobrze było tak razem siedzieć i po prostu patrzeć na zieleń drzew… Nie spodziewała się tego, co usłyszała.

– Może się zdziwisz, ale domyślam się tego, jak się czułaś – powiedziała dziewczynka.

Mówiąc to, nie odwracała się i dalej patrzyła za szybę. Po chwili dodała:

– Nigdy Ci tego nie mówiłam, ale jest coś, czego bardzo się bałam. Nawet teraz jeszcze czasami się boję…

– Czego? – spytała zaskoczona myszka.

– Pewnie będziesz się ze mnie śmiać… Myszy…

Pippi najpierw nie wiedziała, czy przyjaciółka przypadkiem sobie nie żartuje. Jak to? Jak można bać się kogoś tak malutkiego, cichego i niegroźnego jak myszka? Nie mogła sobie tego wyobrazić. Co więcej – jak miałaby bać się tego Basia, która jest najmądrzejszą i najodważniejszą dziewczynką, jaką myszka znała? To było niemożliwe. Tak bardzo niemożliwe, że powiedziała to do przyjaciółki głośno i to podkreślając każdą część słowa – NIE-MO-ŻLI-WE!

– Czy to znaczy, że Ty się mnie boisz? – spytała.

– Teraz już nie. Na początku może trochę… Teraz przecież jesteśmy przyjaciółkami.

Myszka znowu na chwilkę zamarła. Nie dała po sobie poznać, ale serduszko zabiło jej mocniej, gdy usłyszała jak Basia mówi, że jest jej przyjaciółką.

– Myszki nie są przecież groźne – mówiła dalej dziewczynka – Jednak gdy się czegoś bardzo boisz, to nawet jak wiesz, że to nie jest groźne, to zamierasz i zastygasz.

– Co zrobiłaś, żeby się nie bać? – dopytywała się Pippi.

– To nie było łatwe. Na początku, nawet jak małą myszkę zobaczyłam w telewizji, nawet jak ktoś o myszce opowiadał, to czułam, jakby mi serce miało wyskoczyć. Trudno mi było się uspokoić. Wyobrażałam sobie wtedy, że mam w brzuchu balonik. Ten balonik napełniał się, gdy wdychałam powietrze, a gdy wypuszczałam, on się zmniejszał. Gdy kilka razy to powtórzyłam, serce mi się już trochę uspokajało. To pomagało.

– Myszki są miłe i sympatyczne. Nie chcę się ich bać… – mówiła dalej – Dlatego od jakiegoś czasu, specjalnie przed zaśnięciem, zaczęłam o nich myśleć. Wyobrażałam sobie różne myszki – duże, małe, myślałam też o Tobie. Jak tylko czułam, że zaczynam się bać, to zatrzymywałam się i uspokajałam. Ściskałam na przykład swoją dłoń, a potem ją rozluźniałam. Najpierw jedną, potem drugą. Gdy tak robiłam, to powoli cały strach znikał, a ja mogłam się z moimi myszkami w myślach nawet przywitać. Stopniowo, cały ten strach się zmniejszał i chował – powiedziała.

– To może brzmi łatwo, ale zajęło sporo czasu. Było jednak warto. Teraz nawet możemy być przyjaciółkami i siedzieć tutaj razem na parapecie – dodała.

– Widziałam, jak zamarłaś, gdy miałaś się przedstawić i przywitać. Co się stało? – spytała Basia.

– To było tak, jakbym zobaczyła obok wielkiego, ryczącego lwa. Wszystkie myszki w takiej sytuacji zamierają i starają się zrobić malutkie, żeby nikt ich nie zauważył. Wszystkie tak robimy! Nie mogłam się ruszyć i wydobyć z siebie żadnego słowa.

– No, ale przecież tam nie było żadnego lwa – powiedziała Basia.

Przyjaciółki zaśmiały się. Ten straszny lew wydawał się tak odległy, gdy razem siedziały sobie na parapecie, wyglądając przez okno.

Dzień w przedszkolu dobiegał końca i przyjaciółki uściskały się na pożegnanie. Pippi została w swoim kąciku, znowu ukryta bezpiecznie za plastikową wywrotką. Tym razem jednak miała plan. Tak jak Basia, chciała spróbować poradzić sobie ze swoimi strachami, żeby nie były już jak ryczący lew, przy którym zamiera i chowa się w sobie.

Przypomniała sobie dzisiejsze przyjęcie, na którym siedziała przy stole razem z Kitką, Tomisiem i Filipem. Na początku było to bardzo miłe wspomnienie, jednak w momencie, gdy wyobraziła sobie, że wszyscy patrzą na nią, czekając, że coś powie, serce znowu zaczęło jej bić jak oszalałe. Teraz jednak zatrzymała się i zwróciła uwagę na zesztywniałe łapki. Tak jak mówiła Basia, postarała się je ścisnąć i po chwili rozluźnić. Powtórzyła to kilka razy. Rzeczywiście, poczuła, że strach, który był do tej pory jak wielki ryczący lew, wydawał się teraz być już raczej mniejszym tygrysem. Gdy udało się jej po chwili rozluźnić wszystkie cztery łapki, to już nawet nie był groźnym tygrysem, ale raczej zwykłym kotem.

Pippi powtórzyła to kilka razy tego wieczora i nieco uspokojona usnęła. Następnymi dniami była sobota i niedziela, dzieci nie było więc w przedszkolu. Myszka wyobrażała sobie różne sytuacje, w których nie mogła wydobyć z siebie głosu. Przy tej okazji starała się oddychać głęboko, myśląc o rosnącym i malejącym baloniku. Straszny kot, który jej towarzyszył, wydawał się jej coraz bardziej oswojony.

Przyszedł ranek, gdy dzieci wróciły do przedszkola. Zgiełk i hałas przytłoczył na początku Pippi. Ona jednak pamiętała co robić. Uspokoiła się, głęboko oddychając i czekała na przyjaciółkę. Już po chwili Basia odszukała myszkę i przywitały się serdecznie.

Tego dnia Weronika znowu chciała bawić się w przyjęcie. Basia poprosiła, by jednak na początek nie było tak duże i wystawne jak zwykle. Przy stoliku spotkały się więc tylko Kitka i Pippi. Usiadły przy różowych filiżankach i wiewiórka jak zwykle zaczęła od grzecznego przywitania i przedstawienia się.

Strach Pippi, który był jeszcze niedawno wielkim, ryczącym lwem, dalej był obok niej. Wydawał się jednak teraz raczej oswojonym kotkiem. Takim, z którym myszka mogłaby się nawet zaprzyjaźnić i którego nie musiała się obawiać.

– Dzień dobry! Jestem Pippi! – powiedziała jeszcze trochę cichym i niepewnym głosem.

Tym razem wszyscy wokół usłyszeli ją czysto i wyraźnie.

– To może zaprosimy jeszcze Filipa i Tomisia na naszą elegancką herbatkę? – spytała Basia, uśmiechając się szeroko.

Zapowiadało się bardzo miłe przyjęcie. Na początek wspaniałego dnia!

Autor: Paweł Księżyk

Agata Giza-Zwierzchowska : Jestem psychologiem, psychoterapeutką, doktorem nauk medycznych od kilkunastu lat zajmującą się m.in. psychoterapią mutyzmu wybiórczego u dzieci. Swoje doświadczenie zawodowe zdobywam dzięki wieloletniej pracy psychoterapeutycznej z dorosłymi pacjentami oraz dziećmi w Samodzielnym Publicznym Wojewódzkim Szpitalu Zespolonym w Szczecinie.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Scroll to top
error: Teksty objęte prawem autorskim !!